Świetlik Żużu – specjalista od malowania świetlnych esów-floresów

Że co? Jakie esy-floresy?
Już tłumaczę.
Gdy zapada noc i robi się całkowicie ciemno, wyjdź w ciepły letni wieczór (koniecznie z dala od miasta) i wypatruj latających świecących punkcików. To świetliki odstawiające swoje nocne harce! Teraz uruchom swoją wyobraźnię. A gdyby tak na trasie, po której przelatują świetliki, pozostawiały ślady? Takie jak samolot na niebie? No właśnie! Tylko, że w nocy?

 

Wychodzą esy-floresy! Mazaje! Kręte wzorki i fantazyjne linie!

Ale nasz Żużu jest specjalistą od jeszcze bardziej skomplikowanych dzieł. Wymaluje dla Ciebie wszystko, co sobie wymyślisz!
Nie lata z latarenką. Esy-floresy tworzy… kuperkiem.

W mojej książce wcale nie lata beztrosko w czasie ciepłych sierpniowych wieczorów. Wykonuje bardzo poważną misję w bardzo nietypowym miejscu. Jest przyjazną duszą wszystkich „mini mini” dzieciaków, czyli najmniejszych z najmniejszych. W książce dowiesz się, co takiego porabia i jak poznał Melę Melulu.

Zwą go Żaróweczką

Przyjaciele naszego świetlika wołają na niego Żaróweczka. Już wiesz dlaczego:) I coś mi się zdaje, że on to lubi.

Aaa i jeszcze jedno. Zauważyłaś, że Żużu ma elegancki melonik, bajeranckie trampki i marynarkę we wzory? To ostatni krzyk mody wśród świetlików. Żużu to taki mały elegancik. I jak tu się zapakować na wyprawę dookoła świata w jeden mały plecaczek z tymi wszystkimi ciuchami? Dowiesz się tego w pierwszej książce.

Zdradzę Ci też, co uwielbia

Na koncie ma z tysiąc przeczytanych książek! Nie potrzebuje tyle snu, ile jego przyjaciele. Gdy oni smacznie śpią, zaświeca swój kuperek i czyta całymi nocami. Stąd ma tyle pomysłów na malowanie w powietrzu. To dzięki książkom ma mnóstwo informacji o świecie. Ale… nigdy nie odważył się go poznać. Pewnego dnia (po pewnym wydarzeniu, w które byli zaplątani Mela i Tutuji), zapragnął to zmienić. To była prawdziwie wielka decyzja! Oczywiście miał trochę wątpliwości i najzwyczajniej w świecie bał się zmian, ale koniec końców… albo nie! Nie będę zdradzać.

O! Żużu właśnie mignął mi przed oczami. Zapowiada się dzisiaj piękny pokaz świetlnych wzorków!

Wiesz dla kogo go zrobi? Tak! Dla Ciebie!

I swoich najlepszych przyjaciół: Pratutuj
Meli i osła Tutuja. Może nawet Straszek przycupnie i zacznie oglądać? A zza palmy będzie zerkał Pratutuj dziadek Tutujego.

Czy wiesz że ...

Świetlik Żużu to jeden z trzech głównych bohaterów moich książek dla dzieci:
ROZŁOŻĘ CIĘ NA ŁOPATKI, STRASZKU! i DZIEŃ DOBRY, SRI LANKO! Co on tam nie wyprawia! Niby taki skryty, nieśmiały, małomówny. Ha! Pozory mylą. Nasz specjalista od wymalowywania esów-floresów zaskoczy i to nie raz.
Koniecznie kliknij w zdjęcia! Obejrzyj pierwsze rozdziały! Żużu tam na Ciebie czeka.

Dlaczego Żużu nazywa się Żużu?

Skąd wzięło się jego imię? Krótkie, dźwięczne i takie prawie jak bzyczenie, prawda? ŻUŻU! A wiesz to tak naprawdę ksywka mojego taty? Tak właśnie wołali na dziadka Józka (dziadka Meli) jego przyjaciele, gdy był młodym chłopakiem!
Skąd to wiem?

Aaa czasem warto trzymać pamiątki z dzieciństwa. Dziadek Józek właśnie takie trzyma na strychu w moim rodzinnym domu. Jak ja uwielbiałam przesiadywać na tym strychu, który był jednocześnie zapomnianą ciemnią do wywoływania jego zdjęć. Na jednej z półek leżał mocno przykurzony pamiętnik. Taki do wpisów od przyjaciół. Z życzeniami. Z telefonami. Z rysunkami. Na tak zwaną „wieczną pamiątkę”:). I z tych wpisów dowiedziałam się, że mój tato miał taką ksywkę. Żużu!

Świetlika jeszcze nie było. Nie wiedziałam, kto będzie przyjacielem Meli w książce, ale wiedziałam, że jeden z nich na pewno będzie miał na imię Żużu!

Jak wymyśliłam świetlika?

Ja po prostu na niego wpadłam! Wleciał we mnie, gdy późnym wieczorem wracaliśmy z plaży w Mirissie na Sri Lance. Sri Lanka to taka zielona wyspa w kształcie łezki. Są tam najbardziej magiczne, czerwono-fioletowe zachody słońca.

Nie dziwię się, że świetliki wybrały sobie to miejsce. Pewnie siedzą codziennie na gałęziach, machając nogami, oglądają te zachody, nabierając sił na nocne harce i eskapady;)

Tego wieczora na pewno wybierały się całą zgrają na malowanie powietrznych, świetlnych esów-floresów i jeden z nich po prostu na mnie usiadł! Wzięłam go do ręki i pokazałam Meli. Jego kuperek zaświecał się i gasł. Wypuściłyśmy go. Dołączył do swoich kompanów i zrobili nam najbardziej niesamowity pokaz pod rozgwieżdżonym niebem. Tyle radości, tyle przyjemności, tyyyyle magii w naturze.

„WoooW!” – pomyślałam. Taki świetlik to idealny przyjaciel dla Meli w mojej książce. I tak ze mną został – w mojej wyobraźni.

Kolejne magiczne świetlikowe rodziny spotkaliśmy w Malezji, na rzece Selangor. W kompletnej ciemności i ciszy płynęliśmy bezsilnikową łódką, a na brzegach, na krzakach i zaroślach migotały MILIONY! świetlików. Wszystkie jak choinkowe lampki zaświecały się i gasły. Równo! W tym samym rytmie. Czy może być coś bardziej bajkowego, co mogła stworzyć natura? W marcu poczuliśmy się jak w Boże Narodzenie.

Wtedy już wiedziałam z całą pewnością, że świetlik to niezwykłe stworzenie!

Kolorowanka dla Ciebie!

Spodobały Ci się historie o świetliku Żużu? Pozostaw swój adres e-mail, a prześlę Ci link do kolorowanki, którą możesz ściągnąć za darmo! Ależ Żużu chciałby znaleźć się w Twoim domu!

Tworzymy Żużu!

Zobacz, ile na tej stronie jest świetlików! To jeden i ten sam Żużu, tylko na różnych etapach tworzenia. Już znasz historię jego imienia, wiesz, co uwielbia i co jest jego specjalnością.

A jak powstawał?

W tej kwestii zdałam się całkowicie na ilustratorkę – Małgosię Zając. Na podstawie mojego tekstu stworzyła pierwszego Żużu, do którego z miejsca zapałałam ogromną sympatią. Wtedy Żużu był goły i wesoły. W dalszej części prac wyposażyłyśmy go w trampki, marynarkę i książkę. I przede wszystkim powstały esy- floresy, które wymalowuje kuperkiem. To było kluczowe, ponieważ już od pierwszych stron książki dowiadujesz się, jaki z niego artysta. Lubi tymi wzorami zachwycać, uspokojać, ale też robić psikusy. W pierwszym rozdziale książki tak zagrał na nosie osła, że ten nieźle się wkurzył.
I tak do tej pory Żużu lata sobie po kartach tej książki.

Żużu wlatuje do książki!

Tak jak to było w przypadku osła Tutuja, najpierw był prototyp, czyli pierwszy Żużu. Potem kilka szkiców, w różnych pozycjach, by zobaczyć, jak ten nasz Żużu się zachowuje.

Oczywiście, gdy świetlik był jeszcze kupką nierównych linii, Małgosia wrzuciła go na poszczególne karty książki i dała mu tam polatać… Prezentował się wśród tekstu całkiem, całkiem.

Zobacz, jak na stronie głównej, w pokoju Melki Żużu patrzy na wszystko z lotu ptaka (to znaczy świetlika). Sprawdź, jak mu idzie to latanie!
I tak oto jest nasz Żużu. Czeka, by Cię w końcu poznać i zacząć z Tobą spędzać wieczory przed snem!

Żużu i jego kompani na posterunku!


Ileż tu jest świetlików! To kompani Żużu. Pomagają mi w utrzymaniu porządku na tej stronie. Brawo!
Żużu jest wyjątkowy. To prawda. Staje się jednym z trzech głównych bohaterów książki. Jednak bez pomocy swoich kompanów, zespołu świetlików, nie udałoby mu się tak świetnie wywiązywać ze swoich zadań.

Odkryj jeszcze więcej smaczków i ciekawostek.
Jak się nam pracowało nad Żużu?

Ja też bym chciała mieć za przyjaciela takiego świetlika. Może jest nieduży, może jest nieśmiały, ale zawsze można na niego liczyć. Łatwo było wymyślić jak Żużu powinien wyglądać. Od początku wiedziałam że kuperek Żużu to jego bardzo ważny element, dlatego musiał być mocno żółty i mocno świecący. Do tego kuperka świetlik otrzymał jeszcze chudziutkie nóżki, rączki i czułki, a na swoją mądrą główkę melonik. Jego zamiłowanie do literatury i eleganckich strojów dało mi możliwość przygotowania dla niego kilku zestawów marynarek i szalików oraz wielu książek. Przeczytał ich mnóstwo i teraz ta wiedza wypływa z niego w dużych ilościach. Jak można się łatwo zorientować, tam gdzie jest Żużu, tam zazwyczaj jest też przynajmniej jedna książka.
Małgosia Zając

Ilustratorka @bigdotillustrations

Świetlik to bardzo małe stworzonko. Delikatne. Gdyby mocniej dmuchnął wiatr, bardzo daleko, by go zawiało. Nasz świetlik ma na imię Żużu – to jego pierwsze imię, na drugie ma „spokój”, a na trzecie "nieśmiałość":). To jest najbardziej skryty, nieśmiały i niewychodzący przed szereg stworek, jakiego miałaś/eś okazję spotkać. Ale! Niech nie zwiodą Cię pozory! Nawet mnie zaskoczył. Swoją odwagą, zdecydowanym podejmowaniem decyzji i wytrwałością. Nawet zdarzyło mu się tupnąć nogą, by zmotywować osła do kilku odważnych kroków. Mały nie oznacza słaby. I to w nim uwielbiam!
Kasia Szulik

Autorka serii książek o Meli Melulu